antypasterz antypasterz
46
BLOG

Pewnego dnia...

antypasterz antypasterz Rozmaitości Obserwuj notkę 5

...ale dziś dzień wcale niepewny. I żadenżdy inny też nie.

Zacząwszy dzień na wesołym kacyku, telewidienie nieopatrznie do towarzystwa przy porannym stole zaprosiłem i co widzę! Marilyn Monroe na starym filmie ujarana, na rok 2010 nadal trójka sędziów sądzić będzie, kontygento wojskowe w Afganistaniu zwiększyć trzeba i w tym kontekście wreszcie padło słowo "Poland", jedyny raz w tym tygodniu...

Pierwszy raz po stronie normalnej wylądowałem stosunkowo późno, bo dopiero w orwellowskim roku. Spędziłem wtedy urocze dziewięć dni w Lądku, potwierdzając doświadczalnie kilka moich wcześniejszych przypuszczeń (np. o tym, że okazja wcale nie czyni złodzieja; bzdurę tą serwowano w Ludowym Polandzie od zawsze w ramach wdrukowania swołoczeństwu świeckiego grzechu pierworodnego, mówiącego: "wszyscy są umoczeni i nie warto za żaden sznurek ciągnąć, bo na bank któryś z końców Wielkiego Wspólnego Węzła do twej drugiej ręki jest przywiązany").

Nie obyło się jednak bez rozczarowań, wśród których najważniejsze i decydujące o mojej przyszłości nazywało się: Zachód ma Polskę głęboko w dupiu. Z punktu widzenia Polaka'84, siłą rzeczy i przyzwyczajeń, potęgą tradycji i odpowiedzialności za losy świata, wszechstronnie wykształconego i potrafiącego wszystko: od jazdy Komarem, przez techniki drukarskie plus mawashi-geri, az do samodzielnej naprawy hydrauliki i elektryki dowolnie wskazanego ciężkiego bombowca, przeciętny mieszkaniec zgniłego Zachodu jawił się nieinteresującą i nieśmieszną niedołęgą. Marnującą olbrzymie możliwości (jak choćby otwarte granice i paszport w domu) i mnóstwo zaoszczędzonego czasu (dobry transport, sprawna organizacjia, brak kolejek) na "żywot cielęcia" wleczonego na rzeź... Wydającego mnóstwo kasy na chajowe, angielskie żarcie, a potem jeszcze więcej na kuracje odchudzające. Po czym znów te fryty o wielkości ćwerci ziemniaka, i ponownie aerobic w Klubie Tłustego Grubaża. I apiat'! Zatankować po to, żeby do nastepnej stacji benzynowej dojechać. Wziąć pieniąchy z jednego miejsca i poroznosić w wiele innych, w zamian uzyskując paliwo potrzebne do wyprodukowania następnej porcji banknotów, które to znów przyjdzie w supermarketach, pubach i na targowiskach zostawić. I tak krrrwa dej baj dej... I w środek tego "życia" nagle wjeżdża gość z jakiejś Polski i narzeka, że o jego dzielnej ojczyźnie ani na ulicach się nie rozprawia, ani w knajpach, ni w telewizji... Cztery programy i tylko jedna wzmianka o Polsce w ciągu dwóch prawie tygodni. Pierwszy raz wtedy poczułem się nieważny...

I tak już do dzisiaj mi zostało :]

W konfrontacji z Masą Niemilknących, nie pozostaje mi nic ponad wyłączenie mysiego mikrofonu. Dziękuję za wspólnie spędzoną chwilkę, przepraszając jednocześnie za to, iż nie zdołałem Państwa zainteresować. Na drugi raz radzę poważniej traktować przewkaz zawarty w tagach. I dzień dobry wszystkim.

antypasterz
O mnie antypasterz

Piwnica - Słoiki i Makulatura Lista Obecnosci Pretensje tu: rossolineum[małpiatka]o2.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości